Doszłam dziś do wniosku, że nie warto w siebie inwestować.
Po grzyba komu taka baba jak ja, co jest 'career-orientated' i ani jej w głowie zakładanie rodziny, rozmnażanie się i dbanie o ognisko domowe...
Od dziś postanawiam niczego już się nie nauczyć, nie czytać żadnych książek poza Harlequinami, nie oglądać filmów oprócz bolywoodzkich, powściągać mój niewyparzony język i w ogóle, być miłą, mdłą i doskonałą tzw. "partią"...
Gotować umiem, prać też, sprzątać i owszem, dzieci rodzić jeszcze nie, ale to ponoć wrodzone.... I zamiast specjalizować się w sprawach 'naturalnych', to ja sobie karierę wymyśliłam i osobiste sukcesy :)
Więc niniejszym ogłaszam, że koniec z tym! Od dziś zmiana! Od dziś głosuję na LPR i szukam męża, co by mu prać skarpetki, gotować obiadki i rodzić bachorki jeden po drugim taśmowo. I precz z feminizmem!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz