sobota, 2 czerwca 2007

odwołuję!

W ramach imperatywu kategorycznego nieuczenia się na egzamin, który był wielki, trudny i zbliżający się nieubłaganie, co zresztą wcale nie zachęcało do nauki, postanowiłam przeprowadzić gruntowne porządki pod kątem wyprowadzki.

Boszzzz, jak człowiek obrasta w rzeczy!
Tysiące schomikowanych książek, kser, notatek i materiałów, starych gazet, ubrań zakładanych 2 razy do roku, jakichś plakatów z dawno zakończonych projektów, papilotów i wałków do włosów, których nie nie używam, bo mam od pół roku za krótkie na nie włosy,
sto dwadzieścia torebek, z których noszę może cztery, jakieś kosmetyki, biżuteria dawno nie noszona i zapomniana, wielkie pudło z kasetami, których dawno nie słucham, bo przerzuciłam się na empetrójki...

Wizja kontroli nad tym wszystkim napawa mnie przerażeniem. Ja sie zdecydowanie nie nadaję do takich rzeczy :(( Jakiś facet do pomocy by się przydał... Tak, jakieś silne męskie ramiona z napinającymi się mięśniami pod ciężarem moich książek. Hmmmm, apetyczne... :]

Ja jednak nie chcę być lesbijką!
Odwołuję postanowienie, jednak są do czegoś potrzebni... :( Nie za super często, ale jednak. Ktoś musi zatachać walizy, naprawić kran. Nawet przytulić i wytrzeć ci rękawem łzy, jak cię świat akurat dziś nie lubi... Poświęcić się i pozwolić ci zostawić na rękawie ślady tuszu do rzęs...

Tylko czemu oni tacy są tak rzadko? Czy to takie trudne jest, zorientować się, czego chce kobieta?

I czemu, kiedy ty chcesz po prostu uprawiać seks, oni zawsze myślą, że to po to, żeby ich zaciągnąć przed ołtarz? Tam chcą ten seks uprawiać?!?

Brak komentarzy: